Jestem mamą. Jak magnes działają na mnie nagłówki: „Zdradliwa wiosenna pogoda… Jak przed infekcjami i przeziębieniem uchronić nasze pociechy? Przeczytajcie porady pediatry”, „Dieta a przeziębienie u dziecka” lub „Odporność przedszkolaka”. Wchodzę i czytam, może dowiem się czegoś wartościowego. Niektóre porady są mądre, ale są i takie, po których zwyczajnie skacze mi ciśnienie. Pomysły, żeby zaszczepić przedszkolaka przeciwko ” najpopularniejszym wirusom wywołującym przeziębienie lub grypę” stoi chyba na szczycie durnowatych pomysłów! Jestem zwolennikiem zdobywania odporności w naturalny sposób i wspomagania organizmu w walce z chorobą. Organizm musi nauczyć się zwalczać infekcje. Uważam, że nasza w tym głowa, żeby obserwować dziecko i reagować jak tylko zaczyna się coś dziać. Im wcześniej tym lepiej, tym większa jest szansa, że choróbsko się nie rozwinie. Moczenie nóg w gorącej wodzie z dodatkiem gorczycy, wygrzewanie się pod kołdrą, herbatki z lipy, syropy z czarnego bzu, malin to tylko niektóre sposoby wspomagające organizm w walce z chorobą. Jak tylko pojawia się temperatura nie ma co gnać od razu do przychodni, no chyba, że coś nas niepokoi. Osłabione dziecko jest bardziej podatne na łapanie wirusów od innych dzieci. A gorączka jest po to, aby stworzyć w organizmie takie warunki, które będą niekorzystne do namnażania się wirusów i bakterii.
Pod jednym ze wspominanych na wstępnie wątków była dyskusja o zdrowym odżywianiu. Jedna z osób zarzuciła mi, że nie każdy ma czas i chęć robić domowe syropy czy nalewki. Nie musi. Może przejść się po sklepach i kupić gotowe, o składzie, który będzie ją satysfakcjonował. Może też kupić przez internet. Ja też niektóre rzeczy kupuję, zawsze czytam etykietki i staram się wybierać produkty jak najbardziej naturalne, pochodzące ze sprawdzonych źródeł. Gotowe produkty najczęściej kupuję na Bio Bazarze, w eko-sklepach lub bezpośrednio ze strony wytwórcy. Dzisiejszy wpis oparty będzie właśnie o moje sprawdzone produkty, które można kupić właśnie w takich miejscach. Chcę pokazać, że nie każdy musi tarmosić lipę w sezonie aby nazbierać kwiatów na susz, szukać czarnego bzu na skraju lasu żeby przygotować syrop, przecierać maliny przez sito, żeby uzyskać aksamitny mus czy wspinać się na drzewo w lesie, żeby zszabrować miód dzikim pszczołom:) Ceny przedstawionych produktów są przystępne, 5-9zł, miód kilkanaście w zależności od rodzaju.
To od nas zależy czy dziecko zje domowego żelka z naturalnych produktów czy takiego Nimm2 żujka, gdzie soki owocowe występują dopiero na siódmym miejscu!
Składniki:
3 czubate łyżki suszonego kwiatu lipy (mój jest z firmy Taheboo, kupiony w eko sklepie w Lublinie)
1 łyżka miodu, ja użyłam leśnego, ale każdy inny tez będzie dobry (Bio Bazar w Lublinie)
1 szklanka syropu z czarnego bzu, o obniżonej ilości cukru, bez dodatku kwasku cytrynowego, dostępny np. tutaj
2/3 szklanki musu malinowego, bez cukru (Bio Bazar w Lublinie)
20g żelatyny (wegetarianie mogę użyć agar agar, trzeba na opakowaniu sprawdzić ilość potrzebną na taką ilość płynu)
Zaparzony kwiat lipy wygląda pięknie, prawda?
Miód leśny i lipowy to moi ulubieńcy, ale może być każdy inny miód. Kolor przepiękny!
A to już kolor końcowy, po dodaniu musu malinowego i syropu z czarnego bzu
Przygotowanie:
1. Lipę zalać niepełną szklanką gorącej wody. Po 5 minutach odcedzić. Dodać łyżkę miodu. Wsypać żelatynę, wymieszać do jej całkowitego rozpuszczenia. Ostudzić.
2. Do mieszanki dodać syrop z czarnego bzu i mus malinowy. Dokładnie wymieszać.
3. Mieszankę przelać do silikonowych foremek, a jak nie macie to do jakichś większych pojemników o szerokim dnie. Pokroicie je wtedy jak galaretki. Można też rozlać większe porcje do kokilek.
Odstawić do lodówki aż żelki dobrze stężeją.
Z przepisu wyszło mi ok. 45 żelków (3 silikonowe foremki).
Obiekt najpierw trzeba dokładnie obejrzeć…
Potem sprawdzić paluszkiem…
A dopiero na końcu zjeść 🙂
Smacznego!
Ooo! Dzięki za przepis !
daj znać czy Wam smakowały