Kupiłam na bazarku przepiękną kukurydzę; taka ugotowana obgryzana prosto z kolby ma swój niepowtarzalny urok. Miałam na nią nieco inny plan, ale wyobraźnia poniosła moje dziecko i zanim przywróciłam pluszowego misia i ścianę do stanu wyjściowego, to kukurydza zdążyła wystygnąć. W międzyczasie ja już zgłodniałam więc kukurydzę położyłam na grillu, zrobiłam ziołowe masło i sos. Wyszło prze-py-sznie! Mojemu szalonemu malarzowi- artyście kukurydza także smakowała, Pan Miś nie miał szansy spróbować bo suszył się za uszy na sznurku. Kukurydzę w tej postaci zrobię jeszcze nie raz!