Inspiracją do tego wpisu był sam makaron. Kupiłam pięknie zwinięte muszelko- ślimaczki, które wręcz prosiły o połączenie z kremowym sosem. Ten kształt jest wręcz stworzony do sosu, gdyż ułatwia mu dostanie się do środka. I mimo tego, że pozornie na widelec nadziewamy pojedynczy makaron, to jego wnętrze kryje mnóstwo pysznego, aksamitnego sosu. Do makaronu dodałam kurczaka i zielony groszek, który w tym roku wyrósł na działce wyjątkowo obficie. Groszek w tym roku posadzony był głównie z myślą o córeczce, która zapałała do niego miłością ogromną już od pierwszej zjedzonej kuleczki. I żeby nie było- groszki w zrobionym rządku Natalka sadziła sama, podlewała sama, sama też w akcie ekscytacji z kiełkujących roślinek wytratowała część z nich. Do pomocy w zrywaniu strączków zgłosiła się sama, jednak zamiast pomagać obrywać je z krzaczka to wyciągała strączki z wiadereczka i wyżerała zawartość na środku działki. Chichot z bycia psotnikiem ogromny!