Wielkie wiąchy bazylii zerwane na działce wstawiam do wazonu. W całej kuchni pachnie, robi się przyjemnie świeżo. Miła odmiana od duchoty panującej na zewnątrz. Stopniowo podskubuję bazylię, obrywam albo pojedyncze listki lub wyciągam całe gałązki. Po trochu dodaję do napojów, sałatek z pomidorów albo po prostu wyciągam większą ilość i robię pyszne, aromatyczne pesto. Lubię je podawać z makaronem albo z ziemniakami, najlepiej młodymi. Te młode mają swój niepowtarzalny urok. Najlepsze są te malutkie, w sam raz na jeden kęs, ale poza moim tatą nikt nie ma tyle cierpliwości, żeby ich naobierać. Wybieram więc te trochę większe, wielkości śliwki. W połączeniu z bazyliowym pesto smakują wspaniale. Do tego koniecznie kubek zsiadłego mleka lub kefiru. Szach mat 40-stopniowy upale! Obiad gotowy! Podana ilość pesto wystarczy na obiad dla 2 osób dorosłych i 3-letniego dziecka. Bazylia z przepisu pochodzi z działki i ma więcej bocznych gałązek, czyli objętościowo wychodzi podobnie do doniczki bazylii kupionej w sklepie. Można użyć 2 rodzajów bazylii lub tylko zielonej.